Kliknij, aby przejœść do STRONY GŁÓWNEJ
Siegerswelt - zapraszam na mój blog

Oczywiście, dziś istnieje "jakaś niemieckość". I akcent należy położyć na "jakaś". I zupełnie nie chodzi mi o to, że połowa reprezentacji "Rzeszy 3 i pół" w piłce kopanej ma nazwiska, których bez odpowiednich, wielogodzinnych ćwiczeń normalny mieszkaniec Siegen, czy Lörach nie jest w stanie wymówić. Chodzi mi o to, że "niemieckości" nie ma bo język niemiecki nie jest wystarczającym spoiwem. Bo tradycje są różne. Bardzo różne. I języki niemieckie też jakoś wielorakie.

Po wojnach napoleońskich niektórzy zastanawiali się, czy Niemcy [czyli ludność niezliczonej liczby pseudo-państewek, w której mówiło się którymś z niemieckich dialektów] są w stanie walczyć, być żołnierzami. Nikt nie wątpił w Szwajcarów, Prusaków i Austriaków, ale reszta. Pożal się Boże. To miedzy innymi dlatego wielu Prusaków żaliło się, że zjednoczeniowe pomysły Bismarcka zniszczą Prusy. Pruską tradycję, etos, przebojowość, siłę. Przede wszystkim siłę [!]. I nie mylili się. Gdy Prusy brały Niemców za pysk, krok po kroku, państewko po państewku - ci zaczęli dość szybko przyswajać sobie pruskie wartości. Bo pruski okupant, pruskie państwo przynosiło porządek, prawo, przewidywalność. Ale, niestety - przyswajanie było powierzchowne. Gdy po drugiej światowej wojnie założono Niemcom kaganiec ci potulnie ogon wzięli pod siebie i za wszystko przepraszają. Przepraszają i płacą. Budują związki i koalicje. Miotają się między wschodem i zachodem. Szukają [?] tożsamości i swego miejsca. Szukają czegoś co mieli i na własne życzenie utracili. "Niemcy"! Potomkowie czegoś-tam mającego korzenie w niezliczonej liczbie gównianych pseudo-państewek. Gdy zaczęła się druga wojna w Iraku dostałem sms: świat się kończy: najlepszym golfistą jest czarny, najlepszym raperem biały a Niemcy nie chcą iść na wojnę. Boże na wysokości - sama święta i jakże siermiężna prawda. Dziś prędzej Niemiec zrobi pedalską paradę niż czemukolwiek się sprzeciwi.

Wczoraj obejrzałem sobie film fabularny o niemieckim kontyngencie w Kosowie - porażka. Wstrząsający obraz nieprzygotowania, braku wyobraźni, nieodpowiedzialności i warcholstwa. Byłem w Kosowie zaraz po wojnie. Jeździłem z patrolami. Rozmawiałem z Albańcami, spędziłem sporo czasu w serbskich gettach. Amerykanie, Grecy, Polacy, Rosjanie jakoś sobie radzili. Bez skrupułów kładli na glebę Albańców, przeczesywali całe dzielnice. A Niemcy? . Ale zapadł mi w pamięć tekst z filmu, gdy pewien Albaniec mówi do niemieckiego żołnierza: co się stało z tym dumnym narodem?

Właśnie - co się stało z tym dumnym narodem? Co?

Dzisiejsze Niemcy... Dziś sytuacja jest nieco kuriozalna. Najlepiej radzi sobie gospodarczo land katolicki - a jako żywo katolików nie posądza się o "etosy pracy i twórczości"; w protestanckich landach, w których szczególnie uniwersalne wartości powinny być hołubione tradycyjną potrawą staje się kebab i wielodzietny islamski niedorozwój rodzinny. W Polsce na takie coś mówi się cymes, ale nie tradycyjny żydowski "cymes", tylko jego odwrotność, czyli cymes zmiksowany z przekrętem - takie popieprzone qui pro quo. A durny Niemiec to kupi. Bo jest przede wszystkim Europejczykiem, a dopiero potem, w drugiej kolejności, Niemcem. Kupuje bo jest zwykłym tchórzem, konformistą i leniwą łajzą. I jeszcze myśli, że jest cool i wyznacza trendy... Żałość i wstyd...

Przez wieki "niemieckojęzyczny obszar kulturowy" współkształtował oblicze Europy. Tej Europy, która stworzyła dzisiejszy świat. Dziś też jeszcze tworzy. Ale co to za Europa, co to za "współkształtowanie". Wartości, które powodowały, że dziś świat cały posługuje się naszym kalendarzem, uznaje instytucje międzynarodowe przez nas stworzone, wykładnią prawa międzynarodowego jest nasza tradycja prawna i wszędzie alfabet łaciński jest zrozumiały i rozumiany - wszystko to jest już passe. Odeszło do przeszłości. Bo Europejczyk to synonim bezjajecznego fiuta myślącego co zrobić by się nie narobić, który - co wybitnie pokazali Holendrzy w Bośni oraz ostatnio w Libii i Niemcy w Afganistanie - potrafi dać dupy, zamknąć oczy na oczywistości a jak się buntuje to tylko dlatego, że wojskowy śpiworek jest w zły szlaczek przyozdobiony. Prawie siedem dekad spokoju uśpiły czujność i stara rzymska zasada - si vis pacem para bellum - przestała obowiązywać. Obowiązuje inna - si vis pacem para kondom. Und Sieg heil. Ale "Sieg" w rzucaniu zużytą prezerwatywą do sracza. I nic ponadto.


<<-POCZĄTEK DALEJ->>



O kurwie, pingwinie i zawartości Vat-u w Vat-cie

Dla zwolenników społeczeństwa prawa prywatnego, czyli konserwatywnych libertarian zwanych czasami anarchokapitalistami, tzw. "państwo" to organizacja przestępcza o charakterze zbrojnym, które należy zniszczyć. Dlatego - "zasadniczo" - kibicują oni wszelkim działaniom, które przybliżają, bądź uprawdopodabniają realizację takiego scenariusza.

Czytaj dalej »

Humanitaryzm białego człowieka

Kiedyś ludzie dzielili się na rasy. Zasadniczo trzy, ale bywały między nimi - czyli rasami - i przejściówki, czyli mieszańce znane pod nazwą handlową kundel. Oczywiście, stwierdzenie, że gatunek homo sapiens recens dzieli się na rasy oraz kundle nie jest do przyjęcia we współczesnym i postępowym świecie - bo to rasizm. Dlatego zamiast mówić o rasie białej, żółtej, czy czarnej [oraz kundlach] mówimy np. o Afroamerykanach, Afroafrykanach, Euroamerykanach, Euroafrykanach, Afroeuropejczykach, czy Vietwarszawiakach.

Czytaj dalej »

Uświadomiona konieczność Paranoi i Schizofrenii

Każdy kto choć trochę zajmował się biologią ewolucyjną, albo oglądał "misyjne programy" Discovery, czy innego BBC, wie, że jak coś nieźle pieprznie w Ziemię wycinając dobrych 75, albo nawet i 120% gatunków, to potem zaczyna się ewolucyjne szaleństwo. I powstają rokujące ewolucyjnie potworki. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że w tym szaleństwie jest metoda, bo trzeba przetestować wytrzymałość materiału, możliwości, kierunki.

Czytaj dalej »

Materiały filmowe